Dawno, dawno temu zainwestowałem w pierwszy drogi gadżet podróżniczy – iPoda. Bodajże 5. generacji, tego drugiego z wideo. Ekran miał chyba jeden cal, i – mimo że minęło wiele lat – to dziś przeżywa drugą młodość, bo korzysta z niego Ania. Jego największym atutem zawsze była pojemność – 80gb, czyli cała moja muzyka, która zajmowała chyba tylko 30 proc. całości. Kupiłem go po to, bo bez wszystkiego w drodze można wytrzymać, ale nie bez muzyki. Przesiadki, pociągi, nocne jazdy autobusem – impulsem do zakupu było kilkanaście godzin na lotnisku, na którym nie działo się nic.

Muzyka może i łagodzi obyczaje, odchamia, rozluźnia, ale w podróży ma jeszcze kilka innych funkcji:
– zagłusza,
– usypia,
– odkrywa,
– przełamuje,
– bawi.

Zagłusza, bo nieraz chcemy się w jakimś zatłoczonym pociągu odciąć od nadmiernie podekscytowanych osób.

Usypia, bo nic nie działa na nas tak kojąco w trudnych warunkach. Albo w samolocie.

Odkrywa, mówisz zwyczaj – myślisz muzyka. Albo bigos. Tyle.

Przełamuje, podejść do kogoś, kto gra i zapytać, co to i czemu tak. Pięć godzin później wiesz, kto był pierwszym królem w tym kraju.

Bawi, szczególnie w Afryce i na Karaibach.

Ilość sprzętu, którą ze sobą nosimy, sprawiła, że musimy się mocno ograniczać i odtwarzacze muzyki, które mają tylko jedną funkcję – odtwarzają muzykę, zostają już w domu. Upychamy trochę empetrójek do telefonów, ale zawsze czegoś brakuje. Druga sprawa – kiedy chcemy dodać zespół odkryty właśnie w innym kraju, bo ktoś dyktuje nam listę lokalnych wykonawców – można to zrobić na kartce.

Jak to mawiają – czasy się zmieniły

Teraz mamy serwisy streamingowe, które za stałą niską opłatę, dają nam dostęp do wielu milionów utworów. Nie piszę do ilu, bo każda liczba jest abstrakcyjna. Przez bardzo długi czas byłem jednak bardziej dzieckiem iTunes i sceptycznie podchodziłem do tej usługi. Do czasu. Dwa tygodnie temu zgłosił się do nas serwis WiMP, przesłał telefon i poprosił o słuchanie oraz testowanie ich aplikacji.

WiMP

Moja pierwsza reakcja – w ciągu 20 minut w metrze posłuchałem sporo nowej muzyki, albo wróciłem do kawałków, które kiedyś gdzieś tam przypadkiem zapisałem w głowie. W “statycznej” bibliotece, bym tego nie zrobił. Musiałbym czekać – teraz nie muszę. Jedyne, co mnie ogranicza to dostęp do Internetu, ale i to rozwiązano, bo można pobierać utwory do offline’u. To rozwiązuje sprawę roamingu i problemów z brakiem sieci. Wystarczy pobrać odpowiedni zapas i czekać do następnego hotspota.

Najbardziej jednak cenię sobie prostą funkcję – podobni wykonawcy/albumy/utwory. To szczególnie ważne, kiedy wpadniemy na trop fajnego zespołu. Czasem wystarczy zasłyszeć tylko jeden utwór i można odkryć całą niszę zespołów, które są dla nas fascynujące.

OK, WiMP nie rozwiąże wszystkiego – folkloru gruzińskiego tam nie ma. I dobrze, bo to folklor. Każdy musi sam wybrać spośród takich serwisów na rynku (jest jeszcze Deezer i Spotify w Polsce), by stwierdzić, która baza mu pasuje. Funkcjonalnie wszystkie są zbliżone. WiMP jest chyba najbardziej polski i “niusowy”, a wchodząc do aplikacji, możemy przeglądać nowości. Jest też sporo do czytania o samych artystach – a to akurat zawsze lubię robić.

Pobawiliśmy się WiMPem trochę. Pierwsze godziny z serwisem będą dla Was na pewno przełomowe – wrócicie do setki utworów, które – jak pisałem wyżej – zawsze mieliście przesłuchać. Warto od razu tworzyć playlisty, żeby potem móc do nich wrócić.

My stworzyliśmy dla Was takowe:

Czy zrezygnujemy z mp3? – Dobre pytanie. Na pewno w niedzielę do San Francisco polecę z pobraną bazą muzyki w WiMPie, żeby zobaczyć dokładnie, jak to się sprawdza, kiedy nie mam pakietu aktywnego, tylko – WiFi. Możliwość tworzenia playlist na różne kraje, rytmy, nastroje i posiadanie do tego ciągłego dostępu jest jednak bardzo kusząca.

P.S. fajny
Pobierz WIMP na swój smartfon, stwórz playlistę imprezowych kawałków i dodaj do aplikacji. Do wygrania jest 20 domówek i HTC One :)  O, TU.

P.S. mniej fajny
Żeby nie było różowo – jestem ultra fanem Dave Matthews Band, który poza albumami studyjnymi publikuje koncerty live i ma ich ponad 40 na koncie. W WiMPie znalazłem tylko parę albumów i to tych średnich, co niestety bardzo rozczarowało, bo to jednak znany muzyk za oceanem.