Takiej okazji nie mogłem sobie darować. Gdzieś na przedmieściach Budapesztu miało znajdować się miejsce, w którym zgromadzono pomniki mniejsze i większe, tablice, statuy i inne „wspomnienia” rodem z węgierskiego komunizmu. Wsiedliśmy zatem w wolno poruszający się autobus i po godzinie wypatrzyliśmy Lenina oraz ogromne buty Stalina.

Mijamy wspomnianego Włodzimierza, buciska jego następcy i tak wita nas Memento Park. Dobrze się stało, że usunięto z miasta te wątpliwej wartości artystycznej arcydzieła, ale jeszcze lepiej, że ich nie zniszczono. Narody różnie sobie radzą z trudną przeszłością. Z reguły lubią ją gwałtownie palić, niszczyć, burzyć, ale schować do jaskini jest po prostu ciekawiej, bo Ci co chcą, zawszę mogą do niej wrócić. A w sumie jest do czego – naliczyliśmy chyba z kilkadziesiąt dużych pomników. Wyposażyliśmy się w przewodnik, więc o każdym dowiedzieliśmy się czegoś ciekawego. Z jakiej to przecudownej komunistycznej okazji go wzniesiono, ile osób paradowało ku jego czci itd. Itp.

Obejście całego z pozoru średniej wielkości parku, zajęło bite 4 godziny. Tak to jest, gdy analizuje się każdą statuę, a do tego walczy z aparatem, aby każdą uwiecznić w JPGu.
Najbardziej rzucają się w oczy dwa wielkie posągi, jakichś wojaków biegnących najpewniej ku chwale ZSRR. Ich stopy są wielkości mnie więcej mojej (pasującej do 190 cm wzrostu), więc całość robi spore wrażenie. Poza tym jest sporo Leninów, Stalinów i węgierskich bohaterów. Uwagę przykuwa taki wagon pełen metalowych postaci. Ciężko powiedzieć, co to symbolizuje, ale na ówczesne czasy była to zapewne arcy awangarda.

Jako osoba, która pracuje w krajach postkomunistycznych i od wielu lat kończy pracę magisterską na temat jednego z nich, świetnie się tu bawiłem i to chyba najlepsze wspomnienie z wizyty w Budapeszcie.

Gratką niewątpliwie jest mały sklepik z pamiątkami. Poza standardowym zapleczem ma też gadżety z cyklu „co by było gdyby komunizm wygrał” czyli „Redstar coffee” zamiast „Starbucksa” i inne takie. A z głośników starego radia oczywiście muzyka „partyjna” w wykonaniu chóru męskiego. Aż chce się iść do boju.

Szczerze polecamy to miejsce.

cms-image-000000348 cms-image-000000343 cms-image-000000344 cms-image-000000345 cms-image-000000346 cms-image-000000337 cms-image-000000340 cms-image-000000339 cms-image-000000342 cms-image-000000347 cms-image-000000341 cms-image-000000338 cms-image-000000336