Jednym z ważniejszych momentów ogłaszania nowej wersji systemu iOS 6 była prezentacja nowej natywnej usługi Apple Passbook. W założeniu ma to być system do zbierania kuponów, promocji, biletów i rezerwacji w jednym miejscu. Z reguły są to rozproszone pliki pdf z długimi numerami, których nikt nie pamięta, więc słusznie, że Apple próbuje się tym zająć. Szkoda, że to nie działa.

Na dzień dzisiejszy w polskim Passbooku, znajdują się cztery aplikacje: United Airlines, Delta, Lufthansa oraz HRS. Dwie pierwsze to amerykańskie linie lotnicze, z których korzystają tylko naprawdę nieliczni. HRS nie testowałem, ale Lufthansę tak.

Myślałem, że cały system będzie działał tak:

Takie rozwiązanie byłoby najszybsze i najmniej bolesne. Niestety wygląda to zupełnie inaczej.
Po pierwsze – dla każdej usługi w Passbooku musimy pobrać aplikację. Jak rozumiem, chodziło o to, żeby nie wkurzać dużych graczy i nie zabierać im pobrań aplikacji a wręcz odsyłać. Antyweb za Lifehackerem ostatnio donosił, że faktycznie zwiększa to ilość pobrań. Dla mnie to bezsens. Nie po to powstaje usługa grupująca kupony, żebym musiał zapychać pamięć telefonu nowymi appkami.

Apple Passbook
Apple Passbook
Apple Passbook
Apple Passbook

Druga sprawa – tylko nieliczni latają jedną linią lotniczą. Cała reszta świata lata tą, która miała akurat najtańsze bilety. Zatem za rok będę miał aplikacje Tunis AIR i paru innych egzotycznych linii, bo akurat musiałem pobrać rezerwacje.

Ok, pobrałem aplikację Lufthansy. I teraz, uwaga – wpierw wszedłem na stronę www przewoźnika i tam się zcheckinowałem. Potem odtworzyłem rezerwację w aplikacji a dopiero na końcu z trudem dostrzegłem ten mały link – Add to Passbook.

Apple Passbook
Apple Passbook

Sukces.

Mam dwie karty wgrane. Z Warszawy do Frankfurtu i dalej do Istambułu. Wyglądają ładnie, kod kreskowy jest mały, ale skanuje się bez problemu przy odprawie. Zaczynam testować workflow. Przede wszystkim cały czas widoczne jest powiadomienie o najbliższym boardingu (to ta godzina jest podawana, a nie godzina odlotu). Początkowo zastanawiam się czemu system mi nie przypomina co jakiś czas o locie, ale do niego mam jeszcze parę godzin i na pewno spojrzę na telefon sam, więc nie potrzebuję irytującego kalendarzowego alarmu. Punkt dla Apple.

Apple Passbook
Apple Passbook

Zbliżam się do kontroli bezpieczeństwa, uprzejma Pani prosi mnie o kartę pokładową. Włączam telefon, odruchowo przeciągam ikonkę przypomnienia i karta się od razu pokazuje. To plus. Potem jedno „maźnięcie” i karta znika. To duży plus, bo:

Tym razem wszystko idzie sprawnie, ale:

Mija parę dni. Wracam do Warszawy. I na moim ekranie pojawia się karta pokładowa na stary lot. Hello? Otóż okazuje się, że karty trzeba samemu kasować, nie archiwizują się tak po prostu. Bezsens. Ja chcę mieć je zachowane. Co więcej, reagują one albo na godzinę i datę lotu, albo położenie. Zatem za każdym razem, kiedy jestem na lotnisku, widzę powiadomienia o starych lotach, chyba, że akurat mam nową kartę w Passbooku. Czytaj – lecę Lufthansą.

Apple Passbook
Apple Passbook

Zawiodłem się na tej usłudze. Jej założenia są jak najbardziej słuszne, ale detale są niedopracowane, a to detale zawsze stanowiły o sile Apple. Nie eliminuje ona mojej pracy związanej z rezerwacją, ale wręcz ją wydłuża. Nie wiem, czy będę się bawił w „checkin – wyrób kartę – dodaj do Passbooka”. Dropbox dobrze sobie radzi z PDFami. I synchronizuje się ze wszystkimi platformami. Główny atut, czyli odświeżanie – nie działa. Nie da się wygenerować kart wcześniej niż 24h przed odlotem, czyli dodawanie całej podróży tam nie wchodzi w grę. No po prostu to nie działa.

Autorem zdjęcia jest GlobalX